Ulica Litomska rozświetlona była sygnałami służb. Na miejscu pojawiły się wozy strażackie, pogotowie energetyczne i gazowe oraz policja. Po chwili pogotowie gazowe odjechało, gdyż okazało się, że w budynku nie ma instalacji gazowej. Jedno niebezpieczeństwo zostało więc zażegnane.
Mniej więcej 20 metrów od głównego wejścia za taśmami rozwieszonymi przez strażaków kłębił się tłum pracowników ZUS i interesantów, których ewakuowano z budynku. - Włączono alarm i powiedziano, że mamy uciekać – powiedziała jedna z pracownic. - Chwyciłam to, co miałam pod ręką i wyszłam z innymi. Nie było widać paniki. Martwię się tylko, bo na biurku zostały wszystkie akta.
Co było przyczyną alarmu? Najprawdopodobniej na pierwszym piętrze pękła ściana. Tam właśnie był jeden z interesantów ZUSu i kserował papiery. - Usłyszałem wielki huk i na początku myślałem, że jakiś regał się przewrócił. Płytki na podłodze podskoczyły na pół metra. Nie widać było żadnego pęknięcia, bo zarówno strop, jak i ściany są zabudowane.
Zebrani na dole interesanci z niepokojem dopytywali się czy instytucja będzie dziś czynna. - Bo widzi Pani ja mam na dzisiaj komisję i co mam zrobić – dopytywali się pracownic. - Będzie to zaliczone jako nieobecność usprawiedliwiona. Na pewno nikt z tego tytułu nie ucierpi – odpowiadały.
Po chwili wyszedł jeden z kierowników zakładu i poinformował, że wszyscy pracownicy mogą się udać do domów. W poniedziałek na pewno już nikogo ZUS na Litomskiej nie przyjmie. Jednak we wtorek wszyscy mieli stawić się w pracy normalnie.