Nawet spacer w centrum miasta obfituje w mrożące krew w żyłach momenty. Zadzierając głowę do góry można bowiem natrafić na wycelowane lufy sopli, czekających by spaść, gdy tylko przyjdzie lekkie ocieplenie. Czy tych lodowych pocisków należy się rzeczywiście obawiać?
Strażacy mają ostatnio pełne ręce roboty. - We wtorek uczestniczyliśmy w 72 akcjach, które polegały na strącaniu sopli – wylicza Remigiusz Adamańczyk, rzecznik prasowy komendanta miejskiego straży pożarnej. - W środę do godz. 13 wyjeżdżaliśmy już 12 razy. Zagrożenie jest spore. Radzę uważać.
- Sopel jak każde ciało obce, które uderza w człowieka, może spowodować uszczerbek na zdrowiu – powiedział lekarz ambulatorium chirurgicznego na ul. Traugutta. - Obrażenia lub ich brak zależy od ciężaru i wysokości, z jakiej spada sopel oraz oczywiście miejsca, w które uderzy człowieka. Jeszcze nie zajmowałem się osobą zranioną soplem, ale z pewnością bryła lodu może zabić.
- W środę , 13 stycznia, mieliśmy tylko jedno zgłoszenie w sprawie sopli – poinformował Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy KWP we Wrocławiu. - Dotyczyła ona budynku przy ul. Pomorskiej. O godz. 10.00 powiadomiliśmy odpowiednie służby czyli straż pożarną lub firmę zajmującą się oczyszczaniem dachów. Lodowy problem został najprawdopodobniej już usunięty.
Przypomnijmy – to na zarządcach budynków spoczywa odpowiedzialność za usuwanie sopli, nawisów śnieżnych i nadmiaru śniegu z dachu. Oni również są zobowiązani do udrożnienia chodnika przylegającego do posesji.