Wrocławscy kursanci miejcie się na baczności - jeśli jadąc z instruktorem spowodujecie wypadek, możecie zostać skazani przez sąd, mimo iż dopiero się uczycie.
W 2007 roku podczas opadów śniegu auto, którym kierowała kursantka, wpadło w poślizg i czołowo zderzyło się z innym samochodem. Zginęły dwie osoby. "Elka" nie miała założonych opon zimowych.
Zdaniem prokuratury kierująca powinna odpowiadać jak doświadczony kierowca, mimo iż nie posiada prawa jazdy. Zażądała wyroku 2 lat w zawieszeniu na 4 lata i grzywnę w wysokości 2500 zł. Z kolei instruktor w opinii oskarżyciela miał spędzić w więzieniu 4 lata. Co więcej miał otrzymać zakaz prowadzenia pojazdów przez 5 lat i zakaz wykonywania zawodu przez 7.
W czwartek sąd w Radzyniu Podlaskim miał trudny orzech do zgryzienia. Przepisy bowiem nie rozstrzygają jasno, kto w takiej sytuacji odpowiada czy kursant czy instruktor. Prawo o ruchu drogowym stanowi, że kierującym w czasie jazdy szkoleniowej jest kursant, ale instruktor odpowiada karnie jeśli wypadek został spowodowany przez jego spóźnioną reakcję na zagrożenie, co w praktyce oznacza, że jeśli kursant np. gwałtownie skręci, instruktor może być zwolniony z odpowiedzialności. Opinie biegłych są sprzeczne w tej sprawie.
Sąd orzekł 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata dla kursantki. Instruktor "dostał" 2,5 roku więzienia, zakaz prowadzenia samochodów i zakaz wykonywania zawodu przez 3 lata.
Kursantka już zapowiedziała złożenie apelacji.