Wózek najprawdopodobniej został „uprowadzony” z marketu znajdującego się przy ulicy Długiej. Ten kto go zabrał, musiał przejechać po ulicach miasta kilka kilometrów. Pracownicy marketów twierdzą, że ostatnio zrobiła się moda na kradzieże wózków na zakupy.
- Zaczęło się tak naprawdę we wrześniu – mówi Piotr Francyk z jednego z wrocławskich hipermarketów. - Chyba wtedy, gdy przyjechała z wakacji młodzież szkolna. Średnio w tygodniu ginie nam w ten sposób do 10 wózków. Niektóre znajdujemy w pobliżu, większość spisujemy na straty.
Wózek kosztuje kilkaset złotych. W zasadzie dla złodzieja jest nieprzydatny – raczej nie uda się go oddać do skupu złomu. Kradzieże są ewidentną zabawą młodzieży, której imponują łatwe zdobycze i możliwość popisania się przed znajomymi.
- Kilka razy widziałem jak młodzi chłopcy wyjeżdżają wózkiem z marketu poza parking – dodaje Piotr Francyk. - Ale co im zrobię? Gdy za nimi pobiegłem, to albo zaczęli uciekać, albo mówili, że się pomylili, po czym... też uciekli. Raz nawet zadzwoniłem na policję, ale zostałem, jak to się mówi, uprzejmie wyśmiany. Nie dziwię się, bo policja nie będzie się przecież uganiała za wózkowymi złodziejami.
Również monitoring nie jest skuteczny w walce z nową modą.
- Monitorujemy głównie wnętrze sklepu, na parking i ulice przed marketem patrzymy ogólnie – powiedział kierownik jednego z wrocławskich marketów. - Swoją drogą, ciekawe, po co im te wózki są potrzebne? Jeżdżą nimi, czy co?