Akcja ratunkowa trwała ponad godzinę. Pierwsi na pomoc wyruszyli policjanci z Sobótki.
- Zgłoszenie odebraliśmy tuż po południu... człowiek mówił słabym głosem, że spadł w rozpadlinę, nie potrafił dokładnie określić miejsca - relacjonuje Mirosław Kozak, z-ca Komendanta Policji w Sobótce. - Wjechaliśmy jak najwyżej się dało i razem z leśniczym rozpoczęliśmy poszukiwania.
Rannego mężczyznę znalazł leśniczy. Okazało się, że turysta leży na dnie 4-metrowej rozpadliny. Policjanci wezwali na pomoc strażaków.
- Wysłaliśmy tam w sumie 4 zastępy strażaków z Kątów Wrocławskich – opowiada oficer dyżurny Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej we Wrocławiu. - Ratownik spuścili się na linie do poszkodowanego i przywiązał go do deski transportowej. Operacja nie była bezpieczna, ale strażacy z Kątów to fachowcy.
Rannego mężczyznę przeniesiono do wozu bojowego straży pożarnej, który zawiózł go na szczyt Ślęży.
- Wezwaliśmy helikopter ratunkowy z Wrocławia, który zabrał rannego – mówi Mirosław Kozak. - Obficie krwawił, ale chyba nie odniósł obrażeń zagrażających życiu.
- Jest mocno poobijany, ale jego stan jest stabilny - powiedział lekarz dyżurny z Wojskowego Szpitala Klinicznego przy ul. Weigla we Wrocławiu. - Ma połamaną miednicę.
Rannemu zrobiono tomografię głowy i rentgen klatki piersiowej. Mężczyzna jest przytomny, nie pamięta jak doszło do wypadku.
50-letni turysta wybrał się na szczyt samotnie. Do wypadku doszło gdy schodził ze Ślęży.