Janusz Korzeniowski pracuje w zajezdni MPK przy ulicy Powstańców Śląskich. Na co dzień zajmuje się wyjaśnianiem przyczyn wypadków i rozszyfrowywaniem zapisu czarnych skrzynek z tramwajów. Hobbystycznie od 1960 roku zbiera znaczki. Później przyszła pora na działa, czołgi i samoloty. Niewielką część swojego zbioru przeniósł do pracy.
- Posiadam wiele unikatowych wersji różnych modeli. Na przykład autobus z Birmingham, który wyprodukowano w limitowanej wersji. Miniaturę kupiłem przypadkowo w „okrąglaku” na placu Kościuszki – opowiada kolekcjoner.
Zbiory liczą kilka tysięcy przedmiotów. Ile dokładnie? Tego nie jest w stanie odpowiedzieć. Samych „resorówek” ma ok. 300 modeli. Do tego dochodzą elektrowozy, spalinówki i stare lokomotywy. Eksponatów jest tak dużo, że pan Janusz musiał w domu dorobić drewniane półki, a część kolekcji schować do pudeł.
Hobby nie jest tanie. Na przykład za miniaturkę limitowanej wersji tramwaju linowego z Kalifornii, kolekcjoner jest w stanie zapłacić 800 zł.
- Dałem się wrobić w zakup pancernika Bismark. Pismo cyklicznie ukazuje się kioskach i jest sprzedawane z coraz to nowszymi częściami miniatury. Posiadam już ponad 140 egzemplarzy, a końca składania nie widać – dodaje.
Oprócz modeli pan Janusz ma przedmioty związane z historią wrocławskiego MPK. Ciekawostką są ręczne dziurkacze biletów używane dawniej przez konduktorów. W latach 70. zastąpiły je mechaniczne kasowniki używane do dziś.
Przechowuje też mosiężne klamki, przełączniki prądu i różne urządzenia ze starych tramwajów. Ma również bilety z 1903 roku do tramwaju konnego. Kilkuosobowe wagoniki ciągnięte przez konie jako pierwsze pojawiły się we Wrocławiu.
Odrębną kolekcją są porcelanowe lalki przywiezione z różnych stron świata.
- To bardziej hobby mojej żony, choć modele z porcelany np. japonki w kimonie, czy londyńskiego policjanta są świetnie wykonane – podkreśla.
Janusz Korzeniowski chce pokazać swoją kolekcję na wystawie, którą za rok zamierza zorganizować w kamieniczce Małgosia.