- Jak ocenia Pani tegoroczny sezon od strony sportowej i organizacyjnej?
- Sezon otwarty już za nami, sezon halowy dopiero się rozpoczął. Publiczność mogła się pasjonować pojedynkiem dwóch koni Bufora i Walkowera, które niemal na zmianę wygrywały najważniejsze gonitwy tego sezonu. Po raz pierwszy udało nam się również dokonać transakcji. Jeden z naszych koni półkrwi znalazł nowy dom w Austrii, gdzie będzie mógł rozwijać swoją profesjonalną sportową karierę. To dla nas sygnał, że w naszych stadninach hodowcy nie marnują potencjału koni, a wręcz poprawiają ich jakość.
W tym roku mieliśmy 17 dni wyścigowych. Widzowie mogli podziwiać 133 gonitwy płotowe, płaskie, przez przeszkody oraz dla kłusaków. Odbywały się zawody w ujeżdżeniu, powożeniu. Dwukrotnie odbyły się zawody westernowe, mające bardzo dużą obsadę. Organizowaliśmy także zawody rangi pucharu świata w ujeżdżaniu, które według rankingów zostały bardzo wysoko ocenione.
- Widzowie w tym roku chyba również dopisywali? Czy na Partynice można przyciągnąć ich jeszcze więcej?
- Frekwencja na imprezach uzależniona jest od pogody. W tym roku, mimo nie zawsze sprzyjającej aury ludzie przychodzili tłumnie, szczególnie na najważniejsze imprezy sezonu jak derby czy gonitwę o nagrodę Prezydenta Wrocławia. Czasem pozostawał niedosyt, bo chcielibyśmy żeby było ich jeszcze więcej, ale szybko znikał, gdy widzieliśmy, że ludzie przychodząc na Partynice świetnie się bawią.
Nie obyło się bez upadków przez które widzowie o słabszych nerwach mogli poczuć się nieswojo. Wszystkie miały jednak swój szczęśliwy koniec. Pamiętajmy, że to sport o nieco podwyższonym ryzyku, a kontuzji nie da się całkowicie wykluczyć.
- Atrakcji na wrocławskim torze z roku na rok przybywa...
- Faktycznie dzieje się dużo ciekawych rzeczy. Imprezy integracyjne, rekreacyjne, dni otwarte. Organizowaliśmy półkolonie dla dzieci, gdzie podczas sześciu turnusów wolny czas w otoczeniu koni spędziło w sumie blisko 350 dzieciaków. Pomagają nam wolontariusze i całe grono ludzi kochających konie, chcących popularyzować jeździectwo.
- Wiele już zostało zrobione, ale co jeszcze jest do poprawienia?
- Cały czas pamiętamy, że można przygotować wyśmienitą imprezę, którą może zniweczyć jedno małe niedopatrzenie. Jesteśmy profesjonalistami i bolą nas nawet najmniejsze błędy, dlatego tak wielką uwagę przywiązujemy do organizacji.
Infrastruktura wciąż przechodzi modernizację. Udało nam się zdobyć środki unijne i wkrótce kolejne projekty będziemy mogli wcielić w życie. Na początek chcemy zrealizować projekt dróg i ścieżek konnych na naszym terenie.
Dążymy do tego, by wrocławianie traktowali Wrocławski Tor Wyścigów Konnych jak miejsce nie tylko zmagań sportowych, ale też jako arenę familijno-piknikowych spotkań.
- Zima to czas odpoczynku dla koni i jeźdźców?
- Zimą następuje wyciszenie, bo zawody halowe gromadzą mniej widzów niż te na otwartym torze. Zawodnicy i konie muszą odpocząć. Szczególnie zwierząt nie można przemęczać i nie wolno dopuścić do ich przetrenowania.
Wielu ludzi pyta nas na przykład dlaczego konie są golone. Zwierzę dzięki temu szybciej schnie, rzadziej trzeba je czyścić, i nie poci się tak bardzo w cieplejszych warunkach halowych. Jest jeszcze mniej narażone na przeziębienia i grypę, choć nasze konie i tak są profilaktycznie szczepione. Na dwór już nie będziemy zapraszać, ale od października ruszył sezon halowy i potrwa do kwietnia. Zapraszam więc wszystkich wrocławian. Na otwarte wyścigi musimy poczekać niecałe pół roku.