W biegu myśliwskim wzięły udział trzy zastępy. Najmłodsi adepci jeździectwa, dosiadający kucyków, mieli zlokalizować jak najwięcej tekturowych lisich kit ukrytych w żywopłocie wrocławskiego toru. Zwyciężczynią okazała się Marta Filc na koniu Kasztanek, której udało się znaleźć sześć kit. Za swój wyczyn młoda amazonka otrzymała gromkie brawa, gdyż koń którego dosiadała był najmniejszym z całej stawki startujących.
– Cieszę się bardzo - mówiła rozpromieniona triumfatorka, poklepująca swojego konia. - Skąd imię Kasztanek? To proste, nazwałam go tak od jego maści – dodała.
W biegu szukanym, w którym lisia kita ukryta była w lesie na terenie toru, bezkonkurencyjna okazała się Barbara Kasprowicz na koniu Gracja. – Gracja to mój ukochany konik, bardzo jej dziękuję za wspólne znalezienie kity – cieszyła się podczas dekoracji pani Barbara.
W tradycyjnym biegu gonionym, najlepszy okazał się Jacek Góral na koniu Intimus, jeżdżący od 13 lat we wrocławskiej konnej straży miejskiej. To jemu udało się zerwać kitę z ramienia Rafała Szafira, będącego „uciekającym lisem”.
- Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w biegu Św. Huberta i dobrą zabawą – mówił Góral, patrolujący na co dzień wspólnie ze swoim koniem wrocławskie parki i skwery i nadrzecza.
Emocji i dramaturgii podczas pogoni nie brakowało. Na szczęście, mimo dwóch upadków, wszyscy goniący w komplecie stawili się na dekoracji króla polowania.
W świąteczne środowe popołudnie, na Partynicach nie brakowało także innych atrakcji. Publiczność podziwiała pokazy ujeżdżania, skoków przez przeszkody i powożenia. Nie obyło się bez pokazu stylu western. Widzowie przyglądali się również prezentacji pokonywania przeszkód crossowych, wchodzących w skład konkurencji wszechstronnego konkursu konia wierzchowego.
Nie zabrakło też konkursów dla samej publiczności, która mogła wykazać się w poszukiwaniu lisich kit ukrytych wokół trybuny. Osobny pokaz tresury dały też psy, które mimo siąpiącego deszczu gorliwie wykonywały polecenia swoich opiekunów.
- Pogoda nas nie rozpieszcza, ale myślę że wszyscy będziemy mogli zaliczyć dzisiejszy dzień, jak i cały tegoroczny sezon do udanych – podsumowała Monika Słowik, dyrektor Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych. Na koniec, wszyscy koniarze zasiedli do wspólnego ogniska, by porozmawiać o mijający sezonie jeździeckim i wyścigowym we Wrocławiu. Na otwarcie kolejnego będą musieli poczekać kilka miesięcy.