Wszystko zaczęło się od jednego punktu ksero niedaleko Politechniki Wrocławskiej. Policjanci znaleźli tam niemal 200 nielegalnie skopiowanych książek i podręczników. Leżały na półkach i czekały na odbiór przez studentów. Według prawa kopiowanie całych książek jest kradzieżą i złamaniem prawa autorskiego. Policjanci zapowiedzieli, że teraz zaczną kontrolować wszystkie punkty ksero w mieście.
- To absurd – oburza się Tomek, student Uniwersytetu Wrocławskiego. – Nie mam pieniędzy na wszystkie potrzebne mi książki, a zakuwać przecież trzeba. Może to i kradzież autorskich utworów, ale wolę kraść w ten sposób wiedzę, niż kraść pieniądze, żeby mieć na książki!
Według studentów sami wykładowcy namawiają ich do nielegalnego procederu. Wiele razy zdarzało się, że profesor czy doktor zostawiał swoje książki w pobliskim punkcie kserograficznym, żeby studenci nie musieli ich szukać w bibliotekach.
- Jakoś sobie poradzimy – zapewnia Bartek, student medycyny. – Zawsze można jednego dnia skopiować pół książki, a drugiego, w innym punkcie druga połowę. Z tego co wiem, to kopiowanie części dzieł w celach edukacyjnych nie jest zakazane.