Rewolucyjna ustawa w polskim więziennictwie wchodzi 1 września. Nakaz noszenia elektronicznych bransolet obejmie głównie ludzi odsiadujących wyroki m.in. za prowadzenie pojazdów po alkoholu, sprawców drobnych kradzieży i alimenciarzy.
Sędziowie penitencjarni mają decydować o tym, czy sprawca trafi za kratki, czy może odbywać karę w domu z bransoletką.
Skazanych będzie można elektronicznie śledzić również w pracy.
Ministerstwo sprawiedliwości zapewnia, że jest przygotowane do wprowadzenia systemu i wyszkoliło już grupę sędziów.
Przestrzeganie warunków odbywania kary ma pilnować centrum monitoringu.
- Obecnie w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej wyroki odsiaduje 1470 więźniów. Około dwustu z nich trafiło do nas za jazdę po alkoholu. Aż pięć lat więzienia spędzi w celi mężczyzna, który wielokrotnie jeździł pijany na rowerze. Wprowadzenie elektronicznego dozoru z pewnością odciąży polskie więziennictwo – informuje Janusz Karkocha, zastępca rzecznika ZK nr 1 we Wrocławiu.
Miesiąc odsiadki w celi kosztuje dziś ponad 2 tys zł.
W nowym systemie stawka zmniejszy się i wynosić ma 100 zł miesięcznie.
Na początku wprowadzonych zostanie zaledwie 500 bransolet. Nakaz ich noszenia obejmie skazanych z Warszawy.
W czerwcu 2010 dołączy Lublin, Kraków, Białystok. Rok później Poznań, Gdańsk i Rzeszów.
Wprowadzenie systemu we Wrocławiu zbiegnie się z rokiem mistrzostw Euro 2012.
Zdaniem psychologów wprowadzenie bransolet nie zmniejszy liczbę pijanych kierowców.
W Irlandii, Norwegii czy Anglii, gdzie od dawna istnieją domowe areszty równolegle działa profilaktyka uzależnień.
- Trzeba leczyć alkoholików odsiadujących wyroki, w przeciwnym razie nowy system nie będzie skuteczny. Potrzebna jest profilaktyka uzależnień, a elementem odbywania kary powinno być leczenie – podkreśla Bożena Uścińska, wrocławska psycholog.