Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Zapomniany maj

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Skala wiosennych strajków w 1946 r. była większa, niż podczas wydarzeń Marca ‘68. Udział w nich brali też wrocławscy studenci, ale pamięć o tym została niemal całkowicie wyparta ze świadomości Dolnoślązaków.

„14 maja byłem o godzinie ósmej rano na ul. Urszulanek przy wydziale prawa. Zauważyłem, jak się tam zbierali studenci z pierwszego roku i gdy przystąpiłem do grupy, zauważyłem, że byli to prawie wszyscy studenci, którzy najpilniej na wykłady uczęszczają (…) Mówiono na ten wybryk, że studenci tylko sobie szkodzą i wszyscy prawie mieli chcieć iść na wykład. W tym momencie przyszło dwóch milicjantów i powiedzieli do grupy: Proszę tu nie stać, proszę się rozejść (…) Drugi raz byłem popatrzeć o godz. 11, bo mieliśmy mieć prawo rzymskie – ale nikogo nie było”.

Taki obraz wydarzeń maja 1946 roku wyłania się z doniesień informatora UB o pseudonimie „Fete”. Wydarzenia we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku nie miały tak spektakularnego przebiegu jak w Krakowie czy na Pomorzu, ale niewątpliwie stanowią istotny element historii oporu młodzieży. Oporu, który powracał później w 1956 czy 1968 roku. – Każde pokolenie studentów wrocławskich zabrało głos, wyrażając swój stosunek do komunizmu – mówi Łukasz Kamiński, historyk Uniwersytetu Wrocławskiego. – Maj 1946 roku jest zapomnianym epizodem dziejów, a przecież co do skali protestów był wydarzeniem większym, niż marzec ’68. Problem w tym, że po marcu zostało wiele relacji świadków, wydarzenia są dobrze opisane. Pokolenie maja zostało rozbite, nie wykreowało obrazu tamtych lat, który można by było dzisiaj przypominać. Wydaje mi się, że ludzie ci najbardziej zasługują na miano polskiego „straconego pokolenia”.

O tym, co niemal rok po zakończeniu wojny działo się we wrocławskich szkołach i na uczelniach, dowiadujemy się głównie z zachowanych doniesień tajnych współpracowników, raportów funkcjonariuszy UB czy ulotek nawołujących do manifestacji. - Brakuje relacji kogoś, kto był w te wydarzenia aktywnie zaangażowany- mówi Łukasz Kamiński. – Jestem tym zaskoczony, bo zwykle, kiedy zajmuję się jakimś tematem, ludzie przychodzą i chętnie o tym opowiadają. Czasem potwierdzają moją wersję zdarzeń, innym razem przychodzą powiedzieć, że było całkiem odwrotnie. W tej sytuacji jest inaczej, posługujemy się przypuszczeniami, spekulacjami. Brakuje nam relacji naocznych świadków.

Rocznicowy wyzwalacz

W 1946 roku, 3 Maja był jeszcze oficjalnym świętem państwowym. Początkowo władze planowały tradycyjne obchody, ale w obawie przed tym, że manifestacje trzeciomajowe przyćmią obchody Święta Pracy, zdecydowano się na zakazanie wszelkich imprez na świeżym powietrzu. Informacje te dotarły do ludzi dopiero rankiem 3 maja. Wywołały ogromne wzburzenie. W wielu miejscowościach zorganizowano spontaniczne manifestacje, w których dominowała młodzież. – W 12 miejscowościach przeciwko demonstrantom użyto broni palnej, zginęły co najmniej trzy osoby, chociaż inne źródła podają nawet 25 – 30 ofiar – wskazuje Kamiński. – Ponad sto osób zostało rannych, wiele tysięcy zatrzymano, ponad 40 stanęło przed sądem.

Pierwsza fala strajków objęła Kraków i Małopolskę, ale szybko rozprzestrzeniła się na resztę kraju. Wrocław przyłączył się do akcji 13 maja.

- Początkowo myśleliśmy, że już w trakcie rocznicowych obchodów wrocławscy studenci wyrażali swój sprzeciw wobec władz komunistycznych – mówi Łukasz Kamiński. – Potem okazało się, że w dokumentach pomylono Wrocław z Włocławkiem.

3 maja na Dolnym Śląsku było stosunkowo spokojnie. Pojawiają się co prawda doniesienia o udaremnionej próbie pochodu zorganizowanego przez uczniów i manifestacjach studentów, którzy śpiewając patriotyczne pieśni krążyli pomiędzy akademikami i mieszkaniami swoich profesorów, ale wydarzenia nie przybrały tak dramatycznego obrotu jak w Krakowie czy Gdańsku. Do starć doszło jedynie w Kłodzku, gdzie po mszy zorganizowano pochód pod hasłem „zabronili nam świętować, my jednak sami będziemy to robić”. Wkrótce pojawiły się też bardziej ogólne postulaty: „Niech żyje Mikołajczyk”, „Precz z PPR”, „Precz z komuną”, „Niech żyje AK”. Funkcjonariusze UB zareagowali aresztowaniami.

Wrocławski gest solidarności

Studenci z Wrocławia do akcji przyłączyli się 13 maja. Strajk absencyjny rozpoczęto na wydziałach medycyny, weterynarii, przyrodniczym i rolniczym.

Ze sprawozdania tajnego źródła o pseudonimie „Napoleon”: „ Sytuacja w poniedziałek 13.05 rano – postawa studentów niezdecydowana. Brak zdecydowanej organizacji, niektóre wydziały strajkowały, bojkotując wykłady, inne znowu w wykładach brały udział. W wydziale medycznym Uniwersytetu sprawa zdaje się być więcej zorganizowana. Starcia strajkujących studentów ze studentami będącymi obecnymi na wykładzie (polanie wodą, wygwizdywania itp.) Większość zajmuje postawę wyczekującą. W razie ukazania się oficjalnych zapowiedzi, strajk może być według panującego nastroju przyjęty. Profesorowie i wykładowcy także w pozycji oczekującej.”

Dalej „Napoleon” próbuje rozszyfrować plany przeprowadzenia strajku. „ Po otrzymaniu nazwisk zabitych studentów w czasie starć ulicznych w Krakowie, uczelnia wyższa we Wrocławiu zamierza urządzić nabożeństwo żałobne z manifestacją. Nabożeństwo i manifestacja mają więc na celu sprowokowanie UB do niedopuszczenia do projektowanej manifestacji. Niedopuszczenie do manifestacji ma być ostatecznym powodem do strajku i wystąpień studentów Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu.

Czy tak było w rzeczywistości? Zachowane materiały dostarczają więcej pytań, niż odpowiedzi. Wiadomo na pewno, że na uczelniach kolportowane były ulotki nawołujące do podjęcia akcji protestacyjnej. Pisano w nich m.in. „Koleżanki i koledzy. Hitlerowskie krematoria nie legły jeszcze w gruzach, gdy organy władz „siedemnastej republiki” szykują dla polskiej młodzieży nowe krematoria i szafoty”. W innej odezwie nawoływano: „Czas najwyższy, aby masowym strajkiem odpowiedzieć na bestialskie poczynania władz, które zapełniają więzienia naszymi koleżankami i kolegami z wyższych uczelni Krakowa Gliwic Łodzi i Wrocławia.”

14 maja do strajku absencyjnego dołączyły inne wydziały Uniwersytetu i Politechniki, a także uczniowie szkół średnich. Sytuację w Gimnazjum i Liceum Spółdzielczym obserwował współpracownik „Edward”: „Już od samego rana w szkole panował ożywiony ruch. Między młodzieżą krążyła plotka, iż w Krakowie aresztowano 400 studentów. Mówiono też o rzekomym strajku młodzieży akademickiej w całej Polsce (…) Uczniowie młodszych klas postanowili solidarnie wraz z innymi średnimi szkołami we Wrocławiu rozpocząć strajk szkolny. Szybkością działań wyróżniła się klasa IV i techniczna (…) Po czterech godzinach nauki o godz. 11.25 młodzież gremialnie opuściła budynek szkolny, postanawiając nie powracać do nauki aż do 18 włącznie. Ciekawe jest, że porzucenie nauki przez uczennice i uczniów nie spotkało się ze sprzeciwem obecnego grona nauczycielskiego”.

Źródła wskazują, że we Wrocławiu do akcji włączyło się 60 proc. uczniów. Ze względu na absencyjny charakter strajku, dużo trudniej ocenić liczbę protestujących studentów. Tym bardziej, że zgodnie z zarządzeniem rektora S. Kulczyńskiego, wykłady prowadzono nawet w obecności jednego słuchacza. Mogło to powodować rozgoryczenie licealistów, którzy nawoływali: „Młodzieży akademicka. My, młodzież ucząca się w szkołach niższych we Wrocławiu, z ubolewaniem patrzymy na brak solidarności koleżeńskiej, uświadomienia narodowego i zrozumienia powagi chwili, wśród Was – przyszłej Inteligencji narodu Polskiego. Potępiamy wasze niezdecydowane, tchórzowskie stanowisko! (…) Młodzieży akademicka! Czas jeszcze na ocknięcie się! Nie plamcie honoru waszej uczelni! Zamanifestujcie waszą solidarność!”

Wróg u bram

Studentami targały jednak wątpliwości, podsycane przez oficjalną propagandę. Głosiła ona między innymi: „Nie dajcie się prowadzić grupie nieodpowiedzialnych warchołów, których ukryte cele nie mają nic wspólnego z dobrem Polski. Na Ziemiach Odzyskanych musimy być nie tylko „jednością silni”, ale musimy wykazać, że ład i porządek panuje w tej części naszego kraju, na której czyhają nasi wrogowie, a w pierwszym rzędzie Niemcy”.

- Przypuszczam, że mógł to być argument który trafił do studentów, chociaż w jednej z zachowanych ulotek podjęto polemikę z tym stanowiskiem – twierdzi Łukasz Kamiński. - Duży wpływ na to, że wrocławskie strajki wygasły po kilku dniach, mogło mieć także poczucie współodpowiedzialności za dalsze losy dopiero co powstałego Uniwersytetu i Politechniki.

Na taką interpretację wskazuje m.in. list znaleziony podczas aresztowania jednego ze studentów Wydziału Humanistycznego, J. Baranka: „ (…) Jeżeli pertraktacje rektorów nie dadzą żadnych wyników i nie zwolnią aresztowanych, albo w dalszym ciągu będą aresztowania dojdzie do blokady Uniwersytetów , do bójek, co zatem idzie zamknięcia wyższych uczelni. Profesorowie potępiają strajk i zachęcają do powrotu bo muszą, my im tego za złe nie mamy. Daj Boże żeby to poszło jakoś względnie, bo sam też nie chciałbym ani tracić roku ani jechać do Rosji.”

Przeszłość zatarta

Wrocławskie strajki zakończyły się 16 maja, a nadejście ery stalinizmu trwale wyparło je ze świadomości Polaków. Uczestniczące w nich środowiska zostały spacyfikowane, duża część ludzi nie ukończyła studiów, albo wyjechała do innych miast.

- Kiedy na początku lat 90. zacząłem badać wydarzenia maja 1946, to według pierwszych ustaleń we Wrocławiu nic się nie działo – mówi Kamiński. – Wspominano Kraków, Łódź, ale Wrocław był pomijany.

Historyk wskazuje, że druga połowa lat 40. jest w dziejach Wrocławia chyba najbardziej tajemniczym okresem. Bardzo wiele rzeczy zostało zapomnianych w sposób niemal absolutny.- Całkiem niedawno, zupełnie przypadkiem, natrafiłem na informację o wielkiej akcji petycyjnej w 1947 roku – mówi. - Studenci Uniwersytetu Wrocławskiego napisali petycję z żądaniem zawieszenia krzyży w salach wykładowych. Zebrali pod nią setki podpisów. Fotokopia petycji znajdowała się w jednej z teczek z rozpracowań w latach 50. Funkcjonariusze SB zaczęli pisać na niej coś nowego.

Dlaczego takie historie warto przypominać? - Przy obecnych próbach kształtowania tożsamości Uniwersytetu Wrocławskiego czy innych wrocławskich szkół wyższych, wspólne zaangażowanie w walkę z komunizmem zespala akademicką historię powojennego Wrocławia – mówi Kamiński. - Jeśli chcemy proponować młodym ludziom wizję dziejów, to powinniśmy ją pokazywać liniowo, wiązać ze sobą wydarzenia lat 46, 56, 68, 80…

Jest jeszcze jeden powód, dla którego historycy chcą głośno mówić o „zapomnianym” maju. Wiele pytań ciągle pozostaje bez odpowiedzi. Kto był organizatorem strajków? Kto należał do grup kierowniczych? Czy między poszczególnymi miastami istniała komunikacja? - Takich informacji mogą dostarczyć uczestnicy tamtych wydarzeń – wskazuje Kamiński. - Niestety, mamy coraz mniej czasu. Jeśli przy okazji przypominania o tej rocznicy nie znajdą się świadkowie, to będziemy mieć bardzo poważny problem.

Na podstawie opracowań dr Łukasza Kamińskiego i archiwalnych materiałów Oddziału IPN we Wrocławiu.


Kornelia Trytko



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl