- W niedzielę telefonicznie odgrażał się, że szykuje odwet. Dwa tygodnie temu oblał farbą mój samochód. Boimy się o nasze życie – mówi Jan Ruszkowski, właściciel sklepu z importowaną odzieżą.
Pan Jan tłumaczy, że wcześniej sprawcy pracowali przy budowie domu u jego syna. Ten zwolnił ich za niesolidność. Teraz byli robotnicy mszczą się, bo myślą, że sklep jest również własnością syna.
- Przed wejściem do sklepu zauważyłam mężczyznę ubranego na czarno. Miał rękawiczki i coś chował za plecami. Po chwili poczuliśmy odrażający fetor – opowiada Magda, która pracuje w sklepie.
Pracownicy opowiadają, że sprawca oblał kwasem drzwi wejściowe i futrynę. Sporo cuchnącej cieczy dostało się też do sklepu. Na miejsce wezwano służby, które zabezpieczyły teren. Z rusztowań na zewnątrz ewakuowano robotników.
Smród poczuliśmy na zewnątrz. Zapytałem kolegi, czy w coś nie wdepnął. Później strażacy kazali nam zejść z rusztowań – relacjonuje Antoni Ryba, jeden z pracowników.
Cuchnącą substancję przez kilka godzin neutralizowali strażacy ze specjalistycznej jednostki chemicznej nr 3 przy ulicy Krakowskiej. Poinformowali właściciela sklepu, że fetor będzie utrzymywać się jeszcze przez miesiąc. Przykrym zapachem przesiąkła również odzież sprzedawana w sklepie. Sprawców poszukuje policja.
Kwas masłowy otrzymuje się przez fermentację węglowodanów przy udziale bakterii. Posiada bardzo nieprzyjemny zapach zjełczałego tłuszczu.