Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Lecą po sukces

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Czterech studentów Politechniki Wrocławskiej będzie reprezentować Wrocław na prestiżowym konkursie modelarskim „Aero Design” w Stanach Zjednoczonych. Swój model pokażą przed specjalistami z Lockheed Martin – firmy która produkuje myśliwce F-16.

- To byłaby idealna pogoda do oblatania – mówi na początku naszego spotkania w budynku „serowca” przy ulicy Wyspiańskiego Tomek. Niestety wrocławska ekipa w skład której oprócz niego wchodzą – Przemek, Artur i Dawid obudziła się nieco późno do startu w zawodach. - Prace nad naszą maszyną zaczęliśmy pod koniec grudnia. Może dlatego prawie nikt z naszych profesorów nie wierzył, że w ciągu kilku tygodni zbudujemy model od podstaw – podkreśla Przemek. Pracowali jednak ciężko. Nierzadko ponad dwanaście godzin dziennie. Opłaciło się. Model „Czopun”(jego nazwa wywodzi się od mitycznego ptaka afrykańskiego) leży już w skrzyniach transportowych, które polecą na zawody do Stanów Zjednoczonych.

Mało się nie pobili

Początkowo w ekipie, która miała zająć się budową modelu było pięć osób. - Niestety wykruszył nam się jeden z kolegów – wspomina Tomek. Zostało ich czterech. Stres był duży, bo na początku podzielili pomiędzy siebie zadania. - Mało brakowało a na samym początku byśmy się pobili – śmieje się Przemek. Kryzys udało się przezwyciężyć.

„Mózgiem” spraw związanych z obliczeniami został Artur (student elektroniki) – to on projektował model samolotu i zajmował się obliczeniami przy pomocy specjalistycznych programów komputerowych. Konstrukcję wzięli na barki Tomek i Przemek - od lat zapaleni modelarze. Odpowiedzialność za logistykę spadła na Dawida studenta zarządzania.

W małą ekipę nikt nie wierzył. - Trzeba jednak przyznać, że Politechnika dzielnie wspomagała nas finansowo – twierdzą zgodnie.

W 60 dni...

Najtrudniejszym i najdłuższym zarazem etapem była faza projektowania. - Mieliśmy zbyt wiele pomysłów. Trzeba było się na coś zdecydować – mówią. Na panewce spalił pomysł wykonania skrzydeł „Czopuna” z tytanu. Zaważyły koszty. Dwa skrzydła z tego materiału kosztowałyby około trzystu tysięcy złotych. Koncepcja z dźwigarem zrobionym z kijka narciarskiego również upadła. - Włókna szklanego i węglowego zabronili używać organizatorzy zawodów. Pewnie dlatego, że chcieli żeby drużyny startujące wykazały się innowacyjnością – podkreśla Przemek. Ostatecznie model powstał z balsy (rodzaj wytrzymałego, lekkiego drewna afrykańskiego), sklejki i wielu metalowych komponentów. Silnik zmontowali sami. Jednak w tym wypadku jego rodzaj określił sam organizator.

Po fazie projektowania przystąpili do konstrukcji i budowy. Łatwo nie było. - Z niektórymi problemami musieliśmy się przespać. Taka sytuacja miała miejsce przy łączeniu kadłuba z ogonem – opowiada Przemek. W rozwiązaniu innych czasem pomogli im ludzie spoza drużyny. Gdy mieliśmy problem z gwintowaniem szprych sprawę rozwiązał starszy pan. - Później dowiedzieliśmy się, że zrobił je dla nas profesor Janusz Szymanowski – śmieją się twórcy „Czopuna”.

Całość prac skończyli po sześćdziesięciu dniach. Brak czasu i niezbyt sprzyjające warunki atmosferyczne uniemożliwiły im „oblatanie” modelu. Tego, że Stanach Zjednoczonych maszyna nie wystartuje jednak się nie boją. - Wszystko wskazuje, że model wzbije się w powietrze. Jesteśmy optymistami – stwierdza Przemek. Mają do tego prawo. Studenci - konstruktorzy posiadają doświadczenie jako piloci szybowców, a Tomek nawet jako pilot prawdziwych samolotów.

Na amerykańskiej ziemi

W Stanach przed studentami Politechniki stoi trudne zadanie. W Kalifornii przyjdzie się im zmierzyć z sześćdziesięcioma drużynami z całego globu. Europę reprezentują tylko trzy ekipy – wszystkie z Polski. - Oprócz nas swoje reprezentacje wystawiły Poznań i Rzeszów – opowiada Przemek.

Na zawodach „Aero Design” modele są oceniane pod kilkoma względami. Na ostateczną punktację składają się trzy elementy: prezentacja, obliczenia i lot. - Dla nas największym wyzwaniem będzie prezentacja. W ciągu zaledwie dziesięciu minut należy przekonać komisję z Lockheeda do swojego modelu.To specjaliści – więc lanie wody nie wchodzi w grę – twierdzą zgodnie.

Nie mniej istotnym elementem jest zgodność obliczeń z dokumentacją. Najważniejszym testem jest lot. Tu punkty przyznaje się na przykład za oderwanie modelu od ziemi. W tej próbie wygrywa ten kto podniesie ciężar jaki określił wcześniej w dokumentacji.

W Aero Design można zdobyć nagrody w dziewięciu kategoriach. - Jakby nam nie poszło – zawsze możemy starać się o tą, w której chodzi o jak najbardziej efektowne rozbicie :samolotu: - żartuje Tomek. Wrocławscy studenci, niezależnie od wyniku, zapowiedzieli już chęć startu w podobnych zawodach w Brazylii. W Kalifornii za sukces uważają miejsce w pierwszej dziesiątce.


Bartłomiej Sarna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl