Dla łakomczuchów to dzień, w którym nie muszą obawiać posądzenia o obżarstwo. Natomiast dla tych, którzy się odchudzają chwila zapomnienia. Pączki kupują wszyscy - bez względu na wiek i płeć. Czasem po tego wymarzonego trzeba postać w kolejkach nawet kilkanaście minut. Najlepszym dowodem na to, że biznes się kręci jest fakt, że w tłusty czwartek pączki kupimy w miejscach, w których zwykle nie są sprzedawane - na przykład w budce z ciasteczkami francuskimi. Wybór przed jakim stoi klient czasem jest bardzo prosty. - Mamy tylko takie z dżemem - mówi nam ekspedientka w cukierni przy Kazimierza Wielkiego. - Rano była całkiem spora kolejka. Teraz przychodzą pojedyncze osoby - dodaje.
Dla odmiany w cukierni przy ulicy Ruskiej jest nieustanny tłok. Personel sklepu, bardziej liczny niż zwykle, niestrudzenie trwa na posterunku pakując klientom kolejne pączki. Oferta jest bogata. Najtańsze z różą kupimy już za 1,6 zł. Poza tym zaopatrzymy się tutaj w te z jagodami, owocami, toffi, budyniem, serem i advocatem. Najdroższy jest pączek francuski za 2 złote i 20 groszy
Wrocławianie kupują zwykle od kilku do nawet kilkunastu sztuk. - Dla męża kupiłam te z advocatem. Ja najbardziej lubię z kolei te z różą - mówi pani Alicja.