To pewne: dolnośląscy samorządowcy szukają oszczędności - przygotowany w oparciu o lipcowe prognozy budżet okazał się zbyt optymistyczny. Wpływy województwa będą znacznie niższe, bo niższe będą zarobki firm i przedsiębiorstw w regionie. Koronnym przykładem jest KGHM, który w roku 2009 zarobi prawdopodobnie kilka razy mniej, niż w ostatnich 12 miesiącach. A to właśnie podatek miedziowego koncernu stanowił znaczny procent całego budżetu województwa.
Inwestycje poczekają?
Gdzie szukać oszczędności? Choćby w planowanych inwestycjach. Jak to zrobić? Na przykład zmieniając strukturę Wieloletniego Planu Inwestycyjnego. Podczas czwartkowej sesji władze sejmiku podzieliły dokument na tak zwane grupy zadaniowe, w ramach których znalazło się nawet kilka inwestycji. Teraz władze będą mogły wybierać, od której inwestycji rozpocząć realizację całego zadania. W czasie kryzysu zaczynać będzie można od najtańszych przedsięwzięć.
Opozycja: to fikcja
Opozycja jest w szoku. Były marszałek Andrzej Woś: - Ten pomysł nie pozwala zarządzać inwestycjami i rozwojem, to czysta fikcja. Zarząd może teraz przesunąć wszystkie inwestycje na rok 2011, po wyborach.
Zarzuty odpiera członek zarządu województwa Grzegorz Roman, który w rozmowie z Radiem Wrocław zaznaczył: - Jeśli opozycja boi się, że będziemy za bardzo zmieniać plany, proponujemy kompromis: o inwestycjach do miliona złotych decyduje tylko zarząd, zaś o przedsięwzięciach powyżej miliona również specjalnie powołana komisja.
W lutym władze Sejmiku planują powołać specjalną grupę ekspertów, których zadaniem będzie przygotowanie planu awaryjnego - na wypadek, gdyby skutki kryzysu były gorsze, niż to się obecnie przewiduje.