Piątkowe popołudnie było jednym z najgorszym dni w tygodniu pod względem korków. – Wyszliśmy z domu przed 18.00, myśląc że ten czas spokojnie nam wystarczy, aby zdążyć na koncert – mówiła Małgosia, która do hali przyjechała z chłopakiem. Sam dojazd z Kasprowicza do Sienkiewicza zajął im 40 minut. W pewnym momencie stwierdzili, że szybciej będzie dotrzeć na Wystawową piechotą. I tak zrobili, jak wspominała ze śmiechem dziewczyna, na przemian biegnąc i idąc. Tuż z wybiciem 19.00 pojawili się przed głównym wejściem, pod którym kłębił się już spory tłum. Koncert zaczął się z niewielkim opóźnieniem po to, jak zapewniał dyrektor artystyczny Krzysztof Pełech, aby wszyscy zdążyli na niego dotrzeć.
Wybitne indywidualności – John McLaughlin i Chick Corea wraz z towarzyszącymi muzykami: saksofonistą Kennym Garretem, basistą Christianem McBridem i perkusistą Vinnie Colauita dali świetny popis gry zespołowej. Miedzy Coreą a McLaughlinem toczył się swoisty improwizowany dialog muzyczny na fortepian i gitarę. Każdy z muzyków miał swoje pięć minut na wykazanie umiejętności solowych. Jak się okazało, projekt Five Peace Band był strzałem w dziesiątkę.
Piątkowy koncert był wydarzeniem wyjątkowej rangi, bo nieczęsto w kraju, a tym bardziej w naszym mieście gościmy artystów tej klasy. Publiczność nie zawiodła – hala była wypełniona do ostatniego miejsca.