W sobotę minie dokładnie rok od tragicznego zdarzenia w Pasażu Niepolda. W nocy z 14 na 15 listopada, 37-letni Humphrey G.M. wracał z kolegą z pubu "Za szybą". W pewnym momencie mężczyźni zostali zaczepieni przez dwóch pijanych Polaków, którzy mieli obrzucić ich rasistowskimi wyzwiskami. Holenderski didżej wyciągnął nóż sprężynowy. Jak relacjonowali świadkowie - „dźgał, gdzie popadnie” - w twarz, brzuch i klatkę piersiową. Awanturę próbował przerwać przypadkowy przechodzień, ale również został ranny. Wszyscy trzej Polacy trafili do szpitala, dwóch w stanie krytycznym. Ranny został także drugi Holender, który chciał powstrzymać kolegę.
Proces rozpoczął się w sierpniu. Oskarżony twierdził, że mężczyźni, których ranił, byli pijani i agresywni. Mieli obrażać go słowami „niger”, „bambus” i naśladować zachowania małp. Mówił też, że nie pamięta samej bójki - nie pamięta również, czy komukolwiek zadawał ciosy nożem.
Dzisiaj swoje zeznania złożył wezwany do zdarzenia policjant, oraz jeden z poszkodowanych, 22-letni student. Policjant opowiadał, jak feralnej nocy przyjechał pod kino Helios. Zastał leżącego tam, zakrwawionego mężczyznę. Nieco dalej dostrzegł kolejne dwie ranne osoby. Podczas przeszukiwania okolicznych podwórek policja otrzymała zgłoszenie, że taksówka odwiozła dwóch czarnoskórych mężczyzn na ulicę Stysia. Jeden z nich miał rękę owiniętą zakrwawionym ręcznikiem. Holendrzy zostali zatrzymani.
Poszkodowany, który podczas zdarzenia otrzymał cios nożem w plecy stwierdził, że podczas tragicznej nocy nie padły żadne „rasistowskie” wyzwiska. - Oni zaczepili nasze koleżanki – mówił dzisiaj. - My w odpowiedzi użyliśmy sformułowań typu „fuck you”. Dzisiejsze zeznania poszkodowanego różniły się od tych, które składał zaraz po zdarzeniu. Wtedy twierdził, że nie pamięta kto rozpoczął obrzucanie się wyzwiskami.
Za potrójne usiłowanie zabójstwa Humphreyowi G.M grozi kara dożywotniego więzienia.