Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Srebrny chłopak

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Z Pawłem Rańdą, wrocławianinem, wioślarzem i co najważniejsze srebrnym medalistą olimpijskim z Pekinu, rozmawiamy o olimpiadzie.

Zdobyłeś wiele medali w swojej karierze, ale chyba medal na olimpiadzie to dla sportowca szczególne osiągnięcie?

Każdy medal dla sportowca jest ważny, jednak medal z igrzyskach to w pewnym sensie ukoronowanie kariery i wysiłków sportowca. Na razie nie rzucam wioseł. Chcę jeszcze zdobyć olimpijskie złoto. Za cztery lata mamy igrzyska letnie w Londynie.

Startując na olimpiadzie, nie obawialiście się po pierwszych nieudanych występach naszych reprezentantów, że z wami będzie podobnie. Nie myśleliście, że Polacy w Pekinie mają sportowego pecha, który dosięgnie także Waszą osadę?

Nie ukrywam, że śledziliśmy wyniki innych. To fakt - na początku było kiepsko, ale my wiedzieliśmy, że musimy wierzyć w swoje siły i dążyć do sukcesu. Wiara może przenosić góry… Osobiście bardzo mnie denerwowały doniesienia niektórych mediów, w których czytaliśmy, że nasi ponoszą klęskę. Czy dziennikarz nominowany do Pulitzera, ale go nie wygrywający, też jest totalnym przegranym?

Raczej nie…

Nie rozumiem, jak czwarte czy piąte miejsce można nazwać porażką. Jeżeli ktoś awansuje do finału w tak prestiżowych zawodach, to już powinniśmy mówić o sukcesie. Zwłaszcza, że Polska w skali świata to małe państwo i zajęła adekwatnie do swoich rozmiarów – 20 miejsce w klasyfikacji medalowej.

Wy awansowaliście do finału i zdobyliście srebro. Nie mieliście, w którymś momencie myśli, że coś pójdzie nie tak?

W finale nie. Po prostu „jechaliśmy” swoje. To była walka o marzenia. Jeżeli coś by nie wychodziło, mieliśmy również plan awaryjny. Ot takie zagranie „va banque”. Przed półfinałem zastanawialiśmy się z kim zmierzymy się w finale. Obstawialiśmy do wycięcia trzy osady Holandię, Australię i Kanadę. I bardzo się pomyliliśmy…

Co czułeś jak wyścig finałowy się skończył i stałeś na podium ze srebrem na szyi?

Wielkie emocje. Nie przypuszczałem, że aż tak niesamowite. Brąz na mistrzostwach świata, to duża radość. Nieprawdopodobne jest to, jak człowiek w jednej chwili reaguje na coś takiego.

Nie należy w sobie wytłumić tych emocji. Nie mogłem tego stracić.

Jaka była reakcja przyjaciół, sąsiadów i żony na srebro w Pekinie?

Ci, którzy byli na miejscu, gratulowali od razu. Na tor w momencie wyścigów nie wziąłem komórki, dlatego na telefon od żony z gratulacjami musiałem troszkę poczekać…

A żona nic nie wspominała, co się działo na Sępolnie, gdzie mieszkasz, kiedy ścigaliście się w Pekinie?

Jasne, że mówiła. W mieszkaniu zgromadzili się znajomi, trenerzy i rodzina. Wszyscy obserwowali nasze zmagania. Gdy byliśmy coraz bliżej mety w biegu finałowym, ponoć na ulicy zrobiło się naprawdę głośno. Okoliczni mieszkańcy, zareagowali tak, jakby co najmniej reprezentacja Polski w piłce nożnej strzeliła gola jakiemuś mocnemu rywalowi. Sąsiad przybiegł z gratulacjami do żony… Ponoć atmosfera była nie taka, jak w wielkim mieście, ale małej wiosce, gdzie wszyscy się znają…

Jak myślisz czy po waszym sukcesie, gdy emocje wśród ludzi trochę już opadną, nastanie w Polsce moda na wiosłowanie i więcej młodzieży zacznie przychodzić do klubu?

Mam taką nadzieję. Jednak to nie tylko my olimpijczycy jesteśmy zobligowani do promocji tej dyscypliny. Media muszą więcej o nas mówić i pisać. Ludzie powinni dowiedzieć się co to jest wioślarstwo i na czym ten sport polega. Nawet same kluby wioślarskie nie robią za wiele, żeby ściągnąć młodych do siebie. Czasem jeżeli ktoś przychodzi z dzieckiem, to już warunki trenowania odstraszają. Proszę sobie wyobrazić, że szatnie dla dziewczyn i chłopców nie mieszczą się w osobnych pomieszczeniach…

Dolnośląscy sportowcy z dziesięciu polskich medali w Pekinie zdobyli łącznie pięć w czterech dyscyplinach. Może Wrocław powinien postawić na sport?

Każde miasto posiada swoje priorytety. Szczecin promuje się jako „miasto mistrzów”. Uważam, że władze Wrocławia powinny silniej wspierać sport. Zwłaszcza, że nasze miasto doskonale się rozwija i pewnie pieniądze by się znalazły.

To teraz pytanie z trochę z innej beczki. Jak podobały ci się Chiny?

- Muszę przyznać, że poza torem wioślarskim, widziałem naprawdę niewiele. Nawet nie udało mi się pokibicować innym kolegom i koleżankom z reprezentacji. Po prostu nie było na to czasu.

Jedno jest pewne Chińczycy na każdym wolnym skrawku ziemi stawiają ogromne budowle i to wznoszone z wielkim rozmachem architektonicznym. Wyobraź sobie, że w 70tysięcznym Jangling (przyp. red. tam nasi wioślarze mieli obóz treningowy) hala sportowa była co najmniej takiej wielkości jak nasza Hala Stulecia. Oczywiście w Chinach jest też wielu biednych ludzi…

A jak wyszła Chińczykom organizacja imprezy?

Myślę, że dobrze. Bardzo podobała mi się wioska olimpijska. Było w niej wiele zieleni, a całą infrastrukturę wykonano nadzwyczaj porządnie. Poza tym panowała w niej fajna atmosfera. Według mnie wszystko, jeśli chodzi o organizację olimpiady, było O.K.

Z Pawłem Rańdą rozmawiał Bartłomiej Sarna


Bartłomiej Sarna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 18 kwietnia 2024
Imieniny
Apoloniusza, Bogusławy, Go?cisławy

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl