Policjanci otrzymali informację o kradzieży 25 sierpnia późnym wieczorem. Pod jedną ze stacji paliw na funkcjonariuszy czekali zgłaszający sprawę ojciec i syn. Był też zniszczony ford eskort. Zgłaszający zeznali, że do zdarzenia doszło w wyniku kradzieży: 50-latek postanowił zatankować auto, przed wjazdem na stację pozwolił jednak siąść za kółkiem swemu synowi. Ten miał zatankować samochód i wrócić do czekającego przy wjeździe na stację ojca. Niestety – podczas tankowania auto zostało skradzione, a kierujący nim nieznany sprawca, po przejechaniu kilkuset metrów stracił panowanie nad kierownicą, wjechał na chodnik i uderzył w latarnię. Chwilę potem uciekł z miejsca wypadku.
Tyle wersji pokrzywdzonych. Funkcjonariusze sprawdzili samochód, również ślady pozostawione na miejscu zdarzenia. Bardzo szybko doszli do wniosku, że w przedstawionej wersji wydarzeń coś jest nie tak, postanowili więc poznać dokładne szczegóły kradzieży. W pewnym momencie 50-latek uznał, że nie ma sensu dalej kłamać i opowiedział policjantom prawdziwy brzebieg zdarzenia.
Samochodem jechał 17-latek wraz ze znajomym. Młody kierowca nie posiadał prawa jazdy. W wyniku brawurowej jazdy stracił panowanie nad samochodem i uderzył w latarnię. Bojąc się konsekwencji zadzwonił do ojca i przedstawił mu uknuty przez siebie plan zmylenia policjantów. Plan nie wypalił, obu mężczyzn czeka teraz kara nawet do trzech lat więzienia.