Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Nie ma gdzie rodzić

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
We Wrocławiu regularnie zamykane są porodówki – ostatnio w klinice przy ulicy Dyrekcyjnej. Czy w mieście zabraknie miejsc dla rodzących kobiet?

- Wrocławskie porodówki będą okresowo zamykane w celach sanitarno-epidemiologicznych. Remont w klinice przy ul. Dyrekcyjnej potrwa do 27 lipca. Po niej, od 28 lipca do 17 sierpnia zamknięty będzie oddział położniczy przy ul. Kamieńskiego, a następnie od 18 sierpnia do 5 września szpital im. Falkiewicza przy ul. Warszawskiej. Jako ostatnia, ale dopiero w grudniu, zostanie zamknięta na 2- 3 tygodnie klinika przy Chałubińskiego. Ten harmonogram został utworzony właśnie po to, aby nie doszło do zamknięcia wszystkich szpitali w tym samym czasie - wyjaśnia prof. Mariusz Zimmer, dolnośląski konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz kierownik kliniki przy ul. Dyrekcyjnej.

Z profesorem nie zgadza się dr Janusz Malinowski, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu przy Kamieńskiego. - Nasz oddział stale jest pełny, więc co się zacznie dziać, gdy przybędą do nas kobiety z innych, zamkniętych na czas remontu szpitali. Już w tej chwili dostawiliśmy łóżka na korytarzu - mówi.

Wstawiają dodatkowe łóżka

Rzeczywiście, miejsc dla kobiet, które urodziły dzieci, jest coraz mniej. Do trzyosobowych sal wstawiane są kolejne łóżka. Mimo to, świeżo upieczone matki są zadowolone z warunków, a przede wszystkim, z opieki.

- Znaleźliśmy ten szpital za pośrednictwem internetu. Sprawdzaliśmy wcześniej, gdzie najlepiej urodzić dziecko we Wrocławiu. Szpital przy Kamieńskiego miał wiele pochlebnych opinii. Zdecydowaliśmy się więc na niego i nie żałujemy - mówią Anna i Miłosz Siudzińscy, rodzice chłopczyka, który przyszedł na świat z wagą 3320 gramów. Pani Anna jeszcze przed porodem miała okazję poznać lekarzy i personel medyczny szpitala, bowiem trafiła tu wcześniej na oddział patologii ciąży. Jak widać jednak, finał był szczęśliwy. To drugi synek państwa Siudzińskich. Pierwszy urodził się za pomocą cięcia cesarskiego, drugi już naturalnie. - Mamy dużo wdzięczności dla bardzo dobrej położnej, która opiekowała się żoną i odbierała poród - dodaje Miłosz Siudziński.

Rodzinnie za 100 zł od doby

Porody rodzinne są w tym szpitalu często praktykowane i, jak podkreśla dr Malinowski, szpital nie pobiera za to żadnej opłaty. Joanna i Robert Wierciszewscy mieli dużo szczęścia, bo poza tym, że urodził im się zdrowy, ponad czterokilogramowy chłopiec, to jeszcze mogli być razem z dzieckiem przez cały czas pobytu w szpitalu. Mieszkali w pokoju z wygodnym holenderskim łóżkiem i nowocześnie wyposażoną łazienką. Taka przyjemność kosztuje jednak 100 zł za dobę. Mimo ceny - dla niektórych znaczącej, dla innych śmiesznie niskiej w porównaniu do komfortu - dwa takie pokoje, którymi dysponuje szpital, są bez przerwy oblegane. - Kiedy kobieta idzie rodzić, jej mąż zapisuje się na listę chętnych do zajęcia rodzinnego pokoju. Jeśli akurat jest wolny, mogą się do niego wprowadzić - tłumaczy dr Malinowski, dodając, że wielu lekarzy ma mu za złe takie rozwiązanie. - A to przecież żaden wielki zysk dla szpitala, tym bardziej, że miesięcznie nie możemy uzyskać z tego tytułu więcej niż trzy tysiące złotych - mówi ordynator.

Tłum na izbie przyjęć

Zanim pacjentki razem z noworodkami trafią do sal (w tym szpitalu już od wielu lat dziecko przebywa cały czas z mamą), czeka je porodówka, a jeszcze wcześniej izba przyjęć. W tej, niemal codziennie, od rana kłębi się tłum ciężarnych kobiet. - Tylko dziś, do godziny czternastej przyjęliśmy już kilkanaście - potwierdza dr Ryszard Smoliński z izby przyjęć.

W dzień przyjmowanych jest do szpitala około trzydziestu pacjentek, w nocy około dwudziestu, z czego podczas jednego dyżuru rodzi około dziesięciu. Szpital posiada cztery sale do porodu i dodatkowo jedną do porodu w wodzie. Dziecko Małgosi Dębickiej właśnie kilkanaście minut temu w ten sposób przyszło na świat. Podczas gdy młodą mamą jeszcze zajmują się położne, z maluchem jest już tata Michał. Noworodek jest obmywany i badany, a wszystkiemu przygląda się wzruszony ojciec. - Porody w wodzie odbywają się u nas od 2002 roku, w ten sposób przyszło na świat już ponad trzysta dzieci. Panuje zła propaganda na temat rodzenia w wodzie - że to niebezpieczne, że dziecko się może utopić, że nurza się w ekskrementach. A to wszystko nieprawda - oburza się dr Malinowski.

Pięć porodówek, a w nich...

Wszystkie sale do porodu utrzymane są w kolorowych tonacjach (na wzór pór roku), mają łazienki i co najważniejsze - nie są już, jak kilkanaście lat temu, oddzielone parawanami, ale zamknięte ścianami i drzwiami. Dodajmy do tego dobrą i troskliwą, jak zapewniają pacjentki, opiekę położnych i lekarzy. Zamknięcie innych porodówek może jednak spowodować przeciążenie i tak już znajdującego się w trudnym położeniu, szpitala przy Kamieńskiego. - Nasza sytuacja była i jest kryzysowa. Od zawsze mieliśmy zbyt mało miejsc dla rodzących. Przyczyny to problemy kadrowe, sprzętowe, trudne warunki lokalowe (ciasnota), a wszystko spowodowane brakiem funduszy - mówi dr Malinowski. W temacie zamykanych porodówek trzyma się jednego stanowiska. - Nie powinno się ich zamykać w tak małych odstępach czasowych i w dodatku w sezonie wakacyjnym, gdy większość personelu idzie na urlopy.

A może poród w domu?

Problem jest zresztą szerszy. Chodzi o to, że we Wrocławiu brakuje miejsc do rodzenia. - Sytuację mogłoby poprawić rozpowszechnienie porodów w domu - twierdzi ordynator. Według jego obserwacji, w wakacje wcale nie odbywa się więcej porodów, natomiast do szpitala zgłasza się więcej pacjentek. Duża część z nich to kobiety, którym zalecono pobyt na oddziale ze względu na zagrożenie ciąży. Małgorzata Gocman, będąca w szesnastym tygodniu ciąży, już drugi raz znalazła się na "podtrzymaniu". Tak samo jak Joanna Filipiak, która do Wrocławia przyjechała z Anglii, gdzie mieszka na stałe. Jak mówi jednak, w Anglii nie podtrzymuje się ciąży. - Bardzo chcieliśmy mieć dziecko i dlatego tu przyjechaliśmy, tym bardziej że żona już kilka razy poroniła - dodaje mąż pani Joasi. Prawdopodobnie więc życzeniu stanie się zadość i Joanna Filipiak wkrótce z oddziału patologii ciąży trafi na porodówkę. Oby tylko zdążyła przed 17 sierpnia - terminem zamknięcia szpitala.

- Na pewno nie zdarzy się sytuacja, by zabrakło miejsca dla rodzących wrocławianek. Nie przewiduję w związku z remontami żadnych problemów, ponieważ już wielokrotnie placówki były czasowo wyłączane, np. z powodu infekcji wewnątrzszpitalnych i nie dochodziło do żadnych nieprzewidzianych zdarzeń, w tym również braku miejsc - uspokaja prof. Zimmer.


Magda Wieteska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl