Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Czy sny o potędze są szkodliwe?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Nasz felieton. Decyzja o siedzibie EIT w Budapeszcie była polityczna. Przegraliśmy, trudno. Dla Wrocławia i tak korzyści są konkretne.

Weźmy takie polskie sny o potędze. Zakopane organizatorem zimowej olimpiady. Wrocław – siedzibą Europejskiego Instytut Technologicznego i organizatorem Wystawy Expo. Polska drużyna piłkarska na podium w mistrzostwach Europy w piłce. Czasami przypominają sny o politycznej potędze II Rzeczpospolitej, o Polsce mocarstwowej, od morza do morza.

W tych niezwiązanych ze sobą pomysłach jest kilka wspólnych motywów - ambicje, chęć dołączenia do lepszych, przyjemny dla duszy, lekko nierzeczywisty, zbiorowy sen. To miło choć przez chwilę dobrze się poczuć. Europejsko, a nawet światowo. Ambicje są pożyteczne, dają wolę konkurowania, zmuszają do działania. Wzmianki na pierwszych stronach światowych gazet wzmagają apetyt na dobre sny. A dobre sny są w cenie, jak dobra telenowela. Super.

Tylko w tych snach jest coś nie tak, bo wszystkie kończą się wylaniem kubła zimnej wody. Brutalnym, nieprzyjemnym przebudzeniem ze zbiorowego snu. Wielkim bum zakończonym zderzeniem z ofertą świata. A o takim przebudzeniu nikt nie marzy. Dalej jest już po polsku - zaczyna się polowanie na czarownice i poszukiwanie winnego. I szukają, kto jest winny przerwania dobrego sny. Potem następuje cisza, dłuższa przerwa we wszelkiej aktywności. A potem nawrót kolejnego snu.

W tych polskich marzeniach, a trzeba marzyć i wierzyć w lepszą przyszłość, brakuje pragmatyzmu, ciągłości i konsekwencji. Powiedzielibyśmy – słomiany zapał. Filmy akcji są, owszem, efektowne i frapujące, tu bardziej trzeba pruskiego urzędnika, by te nieuczesane sny uporządkował i podał na tacy. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej Euro 2012, przyznane Polsce i Ukrainie, to przykład szturmowszczyzny. Na gwałt próbuje się budować autostrady, które dawno powinny być wybudowane, koleje, które rozpadły się w latach 90-tych czy przebudowywać transport miejski, który nie zawsze powinien być budowany na jedną imprezę. W Hanowerze po dziś dzień można oglądać dowody radosnej twórczości inwestycyjnej z okazji EXPO 2000. O stadionach nie mówię, bo nie jest tak, że najpierw trzeba mieć stadiony, by wygrać Euro.

W szturmowe budowanie stadionów wierzę, to możliwe i realne, w budowanie ciężkiej infrastruktury – nie bardzo. Inwestycje, które powinny być tworzone metodycznie, w zaplanowany sposób, próbuje się przyspieszyć, jak za rewolucji kulturalnej, z wiadomym efektem. Wszystkie wcześniej czy później grzęzną w biurokratycznym bagnie. A to żaby nie policzone, a to unikatowe stanowisko bociana, a to jakiś minister podpisał się skrótem, a nie pełnym nazwiskiem i dokumentacja części obwodnicy Warszawy pójdzie do kosza.

Może olimpiada w Zakopanem to przesada, ale dobre centrum zimowe – nie. Tylko od tamtych lat, gdy Zakopane było kandydatem na olimpiadę, zmieniło się niewiele. Droga do Zakopanego została rozbudowana na drobnym fragmencie, nowych obiektów sportowych, w tym nartostrad, nie przybyło. Pod Nosalem i na Krupówkach króluje badziewie, taka mieszanina perskiego bazaru z góralszczyzną i Coca Colą. I żadne sny o olimpiadzie nie pomogą, bo zapał jak się pojawił, tak zgasł. Zamiast olimpiady, mamy misia na miarę naszych możliwości. I nic więcej.

Albo Expo. Czy od pierwszej przegranej Wrocławia w roku 2002 coś się Polsce zmieniło? Z potęgą Chin Polska nie miała szans, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby przy tej okazji zbudować kilka instytucji, które służyłyby Polskiej gospodarce na lata. Ze strony kolejnych rządów takiej inicjatywy nie było. Warszawa jak nie miała porządnego centrum wystawienniczego na miarę choćby małego EXPO, tak nie ma. Poznań śni o świetlanej przeszłości miasta targowego, a do wrocławskich Żernik nadal nie można dojechać planowaną od kilkunastu lat autostradą.

Nie inaczej jest z Europejskim Instytutem Technologicznym. Decyzja o lokalizacji siedziby EIT w Budapeszcie była polityczna. Unia Europejska próbuje obdzielić nowe państwa członkowskie siedzibami kolejnych agencji. I obdzieliła. Przegraliśmy, trudno. Dla Wrocławia i tak korzyści są konkretne. I lepsza promocja, tej nigdy za wiele, i przede wszystkim początek większej kooperacji wrocławskich środowisk naukowych, która lepiej wróży na przyszłość.

Dalej bym się nie łudził. Decyzje o lokalizacji tak zwanych Węzłów Wiedzy i Innowacji będą polityczno - merytoryczne. Polityczne dlatego, że wniosek o stworzenie Węzła muszą złożyć trzy państwa. Wniosek rządu polskiego nie wystarczy, trzeba mieć politycznych sojuszników. Merytoryczne dlatego, że Rada Zarządzająca Instytutem oceni w trybie konkursu wiele projektów. Tu już dobre chęci nie wystarczą. Dojdzie do brutalnego zestawienia kadry i bazy naukowej oraz dotychczasowych osiągnięć. Z tym Polska nie wygląda dobrze. Innowacyjność gwałtownie się urywa na granicy niemieckiej i z tym jest trudno polemizować. Wrocław to ułamek potencjału badawczego Warszawy. Ocena potencjału Wrocławia w zastawieniu z potęgami europejskimi może być nieprzyjemna, jak gwałtowne przebudzenie ze snu.

Powiedzmy, że we Wrocławiu nie będzie Węzła Wiedzy i Innowacji EIT. Czy świat się na tym kończy? Czy nie warto śnić o EIT? Warto. Bez wizji nie ma miasta. Bez wizji nie ma zmian. Mamy do wyboru dwa scenariusze. Albo polskie piekło. Albo mozolne budowanie własnych instytucji, które w zakresie badań naukowych bardziej zwiążą nas z Europą i światem. Powiem tak – może dziać się wszystko, byle nie Miś na miarę naszych możliwości. Byle nie powtórka z nieuczesanych snów o Olimpiadzie. Byle nie lancą na czołgi. Byle nie sny jednorazowe, słomiane. Trzeba skończyć z takim myśleniem. I skończyć z medialnymi kretynizmami, które już teraz - w ramach igrzysk - zachęcają do polowanie na czarownice, a przy okazji niszczą pomysł, być oprzeć powodzenie gospodarcze miasta na wiedzy i wykształceniu. Warto wyraźnie powiedzieć. W polskim piekle nikt nie wygra, ani Polska, ani Wrocław, ani nauka, ani naukowcy, ani lewica, ani prawica.

We Wrocławiu jest trochę liderów, którzy mogliby te klocki poskładać. I sny o potędze zamieć w konkret. Nie będzie to proste, efektowne jak mecz EURO. Wrocławski Park Technologiczny, który - choć największy w Polsce - jest mały w skali parków europejskich, można w ciągu 10 lat powiększyć, co najmniej kilka razy. Część słynnego ścierniska EXPO na Żernikach (świetne miejsce, najczęściej oglądane przez dyplomatów ściernisko w Polsce) to dobre miejsce na rozbudowę Parku i inne inicjatywy naukowe. Nowoczesne laboratoria bardziej potrzebują TIR-ów, niż pięknego starodrzewu. Trzeba zbudować instytucję do organizowania projektów międzynarodowych z udziałem uczelni wrocławskich. Trzeba kontynuować programy rozpoczęte w ramach EIT plus, na które są pieniądze. Przebudować wrocławskie uczelnie, by lepiej widziały rzeczywistość gospodarczą. I do tego nie rozpraszać inicjatyw wrocławskich, które zaczynają ze sobą konkurować.

To wszystko jest możliwe. Bo generalnie sny o potędze mogą być pożyteczne.


Sławomir Najnigier



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl