Większość z nich uważa, że takie ekspozycje są ważne i bardzo potrzebne, szczególnie w celu uświadomienia młodzieży.
Autorami wystawy są Jacek Jaśkiewicz i Dorota Serwadczak, a zdjęcia przedstawione w formie dużych plansz pochodzą z rodzinnej kolekcji Pileckich, archiwum IPN, Muzeum Niepodległości i Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. - Ta forma jest świetna, bo łatwo przyciąga wzrok i zachęca do podejścia bliżej. Gdyby jednak dać młodym ludziom do przeczytania książkę opatrzoną małymi zdjęciami, sądzę że byliby średnio zainteresowani - ocenia wrocławianin, który przystanął przed wystawą podczas popołudniowego spaceru po Rynku.
- To prawda, że taka wiedza o historii potrzebna jest przede wszystkim młodym. Ja byłam dzieckiem - miałam siedem lat, gdy skończyła się wojna, więc opowieści z tamtych czasów są mi bardzo bliskie - mówi pani Jadwiga, która do Wrocławia przyjechała jako uczennica szkoły średniej. Urodziła się w niewielkiej wsi Rokitna, dziś znajdującej się na Białorusi. Dzieciństwo spędziła w okolicach Zgorzelca. Pamięta, jak w szkole uczono ich historii, ale głównie... francuskiej. - Dziś młodzi mają szansę dowiedzieć się jak było naprawdę, jak wykańczano Polskę. Powinni to docenić i chcieć czerpać wiedzę choćby z takich wystaw jak ta - dodaje pani Jadwiga.
Witold Pilecki brał czynny udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walczył w kampanii wrześniowej, a po jej zakończeniu wstąpił do podziemnej organizacji wojskowej. Do obozu w Auschwitz trafił w celu zaplanowania wybuchu powstania. W Powstaniu Warszawskim został dowódcą 2 kompanii I batalionu. W 1947 roku został aresztowany przez komunistów i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano.
- Znam historię rotmistrza z filmu, który oglądałam jednak dość dawno temu. Jestem zdania, że wielu ludzi, szczególnie młodzież, powinno obejrzeć tę wystawę - mówi Barbara Zalewska z Wrocławia. Tego samego zdania jest pan Lech, któremu spodobały się zwłaszcza sentencyjne opisy.
Wystawę będzie można oglądać na wrocławskim Rynku (mieści się naprzeciw Empiku) do 14 lipca.