Szybka reakcja i czujne oko policjantów z wrocławskiej komendy miejskiej pozwoliło zatrzymać jednego z mieszkańców Wrocławia, który już usłyszał zarzuty wielokrotnego zniszczenia mienia na szkodę spółdzielni mieszkaniowych oraz prywatnych firm. Mężczyzna za swój cel obrał wiaty oraz kontenery śmietnikowe i przy pomocy zapalniczek podpalał je, doszczętnie niszcząc. Wpadł, kiedy w ubiegło weekendową noc podpalił śmietniki na wrocławskich Krzykach, a w pobliżu byli funkcjonariusze Referatu Wywiadowczego.
Policjanci przed godziną 3 w nocy otrzymali informację o pożarze, do którego doszło w okolicy ulicy Powstańców Śląskich. Choć tuż przy płonących wiatach nikogo nie było, wywiadowcy postanowili sprawdzić kilka przyległych ulic, zwracając uwagę na podejrzanie zachowujące się osoby. W pewnej chwili zauważyli mężczyznę, który obserwował całe zdarzenie. Policjanci postanowili z nim porozmawiać.
30-latek od początku rozmowy z policjantami zachowywał się bardzo nienaturalnie. Nie potrafił logicznie wytłumaczyć, dlaczego znajduje się w pobliżu podpalonych śmietników. Powiedział jedynie policjantom, że widział pożar innych koszy kilka ulic dalej i nawet zadzwonił na numer alarmowy, aby poinformować o tym odpowiednie służby. W czasie interwencji nadmienił również, że właśnie wraca z okolic rynku i nawet powiedział, jakimi ulicami się poruszał. Jego trasa pokrywała się z kilkoma innymi pożarami kontenerów śmietnikowych, które tej nocy miały miejsce na innych wrocławskich osiedlach. Kolejnym materiałem obciążającym mężczyznę były ujawnione przy nim zapalniczki.
W związku z uzasadnionym podejrzeniem, że to właśnie 30-latek stoi za podpaleniami, został on zatrzymany i przewieziony do komisariatu na Krzykach. Tam usłyszał 11 zarzutów dotyczących podpalenia kontenerów śmietnikowych we Wrocławiu. Straty spowodowane przez zatrzymanego sięgnęły kwoty 50 tysięcy złotych. O tym, jaką karę poniesie, zadecyduje sąd. Może to być nawet 5 lat pozbawienia wolności.