Skończyła biologię na wrocławskiej Akademii Rolniczej, a później rozpoczęła studia doktoranckie. Zarzuciła je jednak, bo jak mówi - ujrzała brak perspektyw podjęcia pracy naukowej. Spróbowała więc innych profesji: pracowała w centrum likwidacji szkód, w firmie zajmującej się organizacją imprez. Dopiero gdy napisała pierwszą książkę, którą zadebiutowała zaledwie rok temu, pomyślała "to jest to". I dalej poszło już jak z płatka: wydała kolejną powieść, a potem następną - adaptację scenariusza Ilony Łepkowskiej (twórczyni serialowych hitów: "M jak miłość", "Na dobre i na złe") do filmu „Nie kłam kochanie". Skąd zainteresowanie Łepkowskiej mało jeszcze znaną wrocławską autorką? - Pomysł wyszedł od mojego wydawcy - mówi Maja Kotarska. - Ilona Łepkowska przeczytała moją powieść „Dracena przerywa milczenie" i stwierdziła, że odpowiada jej mój styl. Porównując film do książki Kotarska stwierdza, że ekranizacja poszła bardziej w kierunku komediowym, natomiast jej powieść ukazuje dwoje ludzi na zakręcie życiowym. - Pisałam książkę w tym samym czasie, kiedy powstawał film i nawet nie znałam odtwórców głównych ról - wyjawia autorka.
O kobietach i dla kobiet
Jak rodzą się jej książki, których główną tematyką są perypetie kobiet - zmagających się ze zdradą męża, dotkniętych „fatalnym zauroczeniem" albo próbujących rozwikłać na własną rękę kryminalną zagadkę? - Pomysły przychodzą mi do głowy same. Czasem wpadają podczas pracy w moim ogrodzie, czasem w kolejce w sklepie. Natomiast bezpośrednią inspiracją „Dracena przerywa milczenie" były badania nad inteligencją roślin. Potrzebowałam ująć to tylko w jakieś ramy, bo sam naukowy wywód byłby dla czytelnika mało interesujący - opowiada Kotarska.
Z "Draceną" wiąże się zresztą zabawna historia. Kiedy autorka udzielała wywiadu bezpośrednio na antenie, tytuł jej książki wielokrotnie pojawiał się, ale nie w tej formie, w jakiej brzmi poprawnie. - W końcu stanęło na "Dracena postanawia umrzeć" - śmieje się pisarka.
O swoim pisaniu mówi, że jest to jakiś sposób na życie i że pisząc, dobrze się bawi. Co nie oznacza jednak, że pamięta wszystkich swoich bohaterów. - Czasem zdarza się tak, że zapominam imiona i podczas spotkań z czytelnikami szybko muszę odświeżać pamięć. Na szczęście, główna oś powieści, czyli zdarzenia zawsze są w mojej głowie - z humorem mówi pisarka.
Kotka Mopka i koza
37-letnia Maja Kotarska nałogowo czyta. Otacza się też ulubionymi roślinami, co jest jej wielką pasją. - Odwiedzam ogrody botaniczne i tak długo szukam nowych roślin, aż ściągnę je do siebie - mówi.
Ma w domu dwa koty: Bazylego i Draculę, które były pierwowzorem kotki Mopki z "Draceny". Lubi podróżować, choć nie przepada za tłumami. Najlepiej czuje się w swoim letnim domku położonym w Kotlinie Kłodzkiej. Uprawia turystykę pieszą. Ma kocią naturę, bo chadza własnymi ścieżkami, ale od kotów różni ją to, że nie lubi być głaskana.
Pytana o męża i dzieci, śmieje się, że tak najczęściej jest kojarzona. Tymczasem Maja Kotarska nie jest związana węzłem małżeńskim, a o swoim życiu prywatnym nie bardzo lubi opowiadać. Wiemy jednak, że na piesze wędrówki po górach nie chadza sama.
Teraz pisze kolejną książkę, która będzie kontynuacją kryminalnej "Draceny". - - Zdradzę tylko, że jej bohaterką jest koza, którą za karę usunięto z ZOO i przekazano genetykom - zapowiada autorka.
Sympatyczna koza wystąpi w finałowej scenie powieści, która powinna ukazać się drukiem już w wakacje.